- Przepraszam Was, moi drodzy. Mieliśmy niespodziewaną wizytę, powiadomię was, kiedy na pewno dokonamy egzaminu.
Wyszliśmy ze szkoły na ulicę cały czas w szoku.
- Co się mogło stać?! Jak myślisz, Katy?- Zagadnął Bill.
- To mogło być zamierzone, tak jakby zamach, ale nie sądzę. Kto normalny tak robi?!
- Nie wiem, królewno, ale mam nadzieję, że dokonanie egzaminu będzie szybkie...
Co raz mniej ich słuchałam, spojrzałam za siebie, był tam Brian. szedł wolno i spokojnie. Jego surowe rysy twarzy przybrały nieśmiały wyraz, kiedy podeszłam. Uśmiechnęłam się słabo i spojrzałam w jego oczy. Były piękne. Błękitne, zupełnie jak lód.Widziałam w nich mnóstwo uczuć, które jakby się ze sobą biły.
- Hm... Amy, powiedz mi dlaczego? Dlaczego akurat nas spotkało to?
- Nie mam pojęcia... - odpowiedziałam nieśmiało.
Jeszcze raz zerknęłam na jego twarz, jego oczy płonęły, a wargi drżały. Jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Kędzierzawe włosy opadały mokre na jego czoło. Szliśmy wolno, daleko przed nami była reszta... Minęliśmy 5 i 6 aleję. Ja mieszkałam na 23, Bill na 7, Katy także, jednak żadne z nas do końca nie znało Briana. Tylko on został i odprowadził mnie mówiąc, że o tej porze jest niebezpiecznie. Kiedy dotarliśmy pod mój dom, Brian chwycił moją dłoń i przyłożył ją do swojego serca, przyciągnął mnie... Czułam jego oddech, bicie serca i patrzyłam w jego piękne oczy... Stanęłam na palcach i nasze wargi zetknęły się. Było to takie miłe.
Otworzyłam oczy, nie było go. Zniknął. Zaczęło padać jeszcze bardziej. Pobiegłam do domu, rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam. Popatrzyłam na telefon i przypomniałam sobie, że nie przeczytałam smsów. Wszystkie były takie same, prawie. Miałam 2 smsy od Briana, jeden brzmiał: Możemy się spotkać? Sam na sam?
A drugi: "Chcę ci coś powiedzieć, ale nie wiem, czy dam radę. ;*"
A drugi: "Chcę ci coś powiedzieć, ale nie wiem, czy dam radę. ;*"
Zaćmiło mnie. Co powiem Katy i Billowi?! Nie może tak być. Co ja zrobię?!
Po dłuższej chwili zasnęłam, dławiąc się łzami. Czy ja też mogę go kochać? Raczej nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz