Translate

czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział Drugi...

Weszliśmy do sali gimnastycznej, przeszył mnie dreszcz. Wszystko zdemolowane, na podłodze były plamy krwi, narzędzia sportowe poniszczone, nawet nasze noże i maczety powbijane zostały w ściany! 
 - Przepraszam Was, moi drodzy. Mieliśmy niespodziewaną wizytę, powiadomię was, kiedy na pewno dokonamy egzaminu. 
 Wyszliśmy ze szkoły na ulicę cały czas w szoku.
- Co się mogło stać?! Jak myślisz, Katy?- Zagadnął Bill.
- To mogło być zamierzone, tak jakby zamach, ale nie sądzę. Kto normalny tak robi?! 
- Nie wiem, królewno, ale mam nadzieję, że dokonanie egzaminu będzie szybkie... 
 Co raz mniej ich słuchałam, spojrzałam za siebie, był tam Brian. szedł wolno i spokojnie. Jego surowe rysy twarzy przybrały nieśmiały wyraz, kiedy podeszłam. Uśmiechnęłam się słabo i spojrzałam w jego oczy. Były piękne. Błękitne, zupełnie jak lód.Widziałam w nich mnóstwo uczuć, które jakby się ze sobą biły. 
 - Hm... Amy, powiedz mi dlaczego? Dlaczego akurat nas spotkało to? 
 - Nie mam pojęcia... - odpowiedziałam nieśmiało. 
Jeszcze raz zerknęłam na jego twarz, jego oczy płonęły, a wargi drżały. Jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Kędzierzawe włosy opadały mokre na jego czoło. Szliśmy wolno, daleko przed nami była reszta... Minęliśmy 5 i 6 aleję. Ja mieszkałam na 23, Bill na 7, Katy także, jednak żadne z nas do końca nie znało Briana. Tylko on został i odprowadził mnie mówiąc, że o tej porze jest niebezpiecznie. Kiedy dotarliśmy pod mój dom, Brian chwycił moją dłoń i przyłożył ją do swojego serca, przyciągnął mnie... Czułam jego oddech, bicie serca i patrzyłam w jego piękne oczy... Stanęłam na palcach i nasze wargi zetknęły się. Było to takie miłe. 

Otworzyłam oczy, nie było go. Zniknął. Zaczęło padać jeszcze bardziej. Pobiegłam do domu, rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam. Popatrzyłam na telefon i przypomniałam sobie, że nie przeczytałam smsów. Wszystkie były takie same, prawie. Miałam 2 smsy od Briana, jeden brzmiał: Możemy się spotkać? Sam na sam?
A drugi: "Chcę ci coś powiedzieć, ale nie wiem, czy dam radę. ;*" 

Zaćmiło mnie. Co powiem Katy i Billowi?! Nie może tak być. Co ja zrobię?! 
Po dłuższej chwili zasnęłam, dławiąc się łzami. Czy ja też mogę go kochać? Raczej nie... 

Rozdział 1

Stał przede mną. To on. Jestem tego pewna.
Piękny i tajemniczy... Chłopiec, którego pragnie każda. Wyciągnął rękę, a gdy nasze dłonie się zetknęły poczułam ból. Wtedy uświadomiłam sobie, że w klatce piersiowej mam nóż. Spojrzałam na niego, a on... Nie był już taki jak wcześniej. Krew spływała mu z oczu, a moje uszy zaczął kaleczyć jego szaleńczy śmiech!!! Czułam, że drżę. Ale cóż mogłam poradzić. Zaczęłam płakać, otoczona krukami gotowymi zaatakować. W końcu mój płacz przeobraził się w zduszony łzami krzyk. Obudziłam się, pełna złych myśli...
 "To tylko sen, Amy. Spokojnie" - mówiłam sobie...

Nazywam się Amy Blow. Od roku tkwię w błędnym kole życia. To dziś miał być sprawdzian. Nie szkolny, sprawdzian Zjaw. Spojrzałam na telefon, aż 25 nowych wiadomości zatkało mi skrzynkę pocztową. Od Mamy, Asha, Billa, Katy i Briana. Aż tyle? Niemożliwe. Dostałam od nich tylko 8 wiadomości, a reszta? Reszta była od Bogini. Powstrzymałam śmiech, po 2000 lat kobieta uwielbia technologię. Wezwała na egzamin. Dziś miała być pierwsza misja. Ciekawe, co nam wymyśli? Tak, nie byłam sama. Mamy własną szkołę. Duchy, ach... Nie są żadnymi przebranymi idiotami ani niczym złym. To ludzie, których nie widać na zdjęciach, w lustrach i nie są obecni dla zwykłych śmiertelników, jedynie mieszańców.
     Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę!!- krzyknęłam.
- No witaj, słońce! - to byli Bill, Katy i Brian. Głos Billa rozpoznam wszędzie.
- Co wy tu robicie o 2 w nocy?!
- Mamy zebranie w szkole, Amy. zapomniałaś o tym?! Dziś egzamin, dlatego Bogini i my pisaliśmy do Ciebie, moja droga. Szykuj się i idziemy! - wypowiedziała jak zawsze spokojnym tonem Katy.
- Chłopaki? Możecie wyjść? Idę się ubrać, hop hop!! - poprosiłam.
- Jak sobie życzysz, księżniczko. - Odpowiedział Bill.
   Zostałam sama z Katy, pobiegłam do łazienki i się ubrałam. Katy w tym czasie ględziła o swoim chłopaku- Wilkołaku. Słyszałam to już milion razy i dlatego spróbowałam się skupić na czymś innym.
- GOTOWAAA!!!- Wydarłam się.
  Jak zawsze wybrałam lot nad budynkami, bo to sprawiało mi największą frajdę. Dolecieliśmy do szkoły. Zdyszana pobiegłam do sali. A tam było coś czego się nie spodziewałam...
Powered By Blogger